nowy serwer strony - zapraszam

tourettewpodrozy.pl

sobota, 6 września 2014

Pieniny kwiecień 2014 , część 2

Dzień 3

Dzień jak codzień rozpoczął się o świcie . Bylem lekko nie wyspany . Pół nocy przesiedziałęm pod gwieździstym niebem . Tutaj, w górach jest ich mnóstwo, migoczą na bezkresie czarnego nieba pobudzając
wyobraźnieo innych światach.
Początek drogi był taki sam jak dzien wcześniej wiec znów przechodziłęm przez  to co wczoraj .  
Około ósmej rano dotarlęm do bacówki gdzie w powietrzu już unosilą się woń świeżego mleka gotującego sie z tyłu  na ognisku i wędzonego oscypka. W środku trzech jegomościów robiło te pyszne sery w sposó tradycyjny. Wielka drewniana beczka w którym ubjia się ser stała pośrodku i to wląśnie z niej dostałem swój serek -jeszcze gorący.
Górale to bardzo mili i weseli ludzie .
Usiadłęm obok izby pod drzewem i zjadlęm śniadanie.Pasące się dookołą krowy i owce nie zwracały na mnie uwagi całkowicie pochłonięte przeżuwaniem soczystej trawy.
Po kolejnych dwóch godzinach wę drówki przez połoniny zszedłem do miasteczka - Jaworki. Innej drogi nie było w mojm kierunku -kierowałem sie na beskid sądecki. 
Szybko przeszedlęm przez wieś i znów byłem całkeim sam w lesie . Krajobraz jednak zmienil się calkiem , z lasów bukowo jodłowych na ten iglasty w 100 %. Zboczyłem troche z trasy by wejść na najwyższy szczyt Beskidu . Schodząc zobaczyłem iż od strony słowacji nadciągają czarne chmury. Kontynuowałęm swa drogę gdy będąc już na pograniczu beskidu i pienin zeczeło pożądnie grzmieć. Przyspieszyłęm kroku.Nagle nastała totalna cisza  którą po chwili przerwał ogłuszający grzmot . W tym samym momencie zaczeło padać , ale to tak pożądnie. Robiło się coraz bardziej ciemno , a pioruny zaczeły bić w okoliczne szczyty . Teraz już naprawde byłęm przerazony. Pogoda zmusiła ,mnie do skrucenia drogi i zejścia najbliższą doliną z powrotem do Jaworek. Schodząc , burza uspokojła się więc i ja zmniejszyłęm tępo marszu idąc spokojnie przez łąki . Byłem już niecałą godzinę od schroniska "Durbaszka" gdy burza powruciłą a wraz z nią deszcz . Było puźno , zaczynalo się ściemniać a ja byłem już zmęczony i jedyne o czym myślałem to mój cepły śpiwór. Powłucząc nogami dotarłęm do Durbaszki. Zameldowałem się i rozgościłem w pokoju . Byłem jedynym gościem w całym budynku. Dostałem grzejnik do wysuszenia się . Nastawiłem ogrzewanie na maxa i zszedłęm na dół wziąść kąpiel - Bardzo długą , gorącą kąpiel. Gdy wruciłęm do pokoju ciągle padało i niezapowiadalo sie na ładną pogodę kolejnego dnia. Usnołem.

Dzień 4
obudzilem się jeszcze przed światem , spojżałęm przez okno i ... Ani jednej chmurki . Z mgły wystawały jedyni wierzchołki gór. Szybko wyszedlem gdyż chciałem zobaczyć wschód słońca ze szczytu. Gdy dotarłęm na Górę już świtało.
 Udało się , po raz kolejny ujrzałęm coś pięknego co zostanie we mnie na
zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz