nowy serwer strony - zapraszam

tourettewpodrozy.pl

niedziela, 19 października 2014

Projekt: Tatry jesień 2014 część 2

Dzień 2
Byłem tak zmęczony że nie usłyszałem dzwoniącego budzika który miałem nastawiony na siódmą rano. Ze schroniska wywlokłem się dopiero o dziesiątej. Planowałem dotrzeć dziś do Murowańca ale jak to bywa z planami, lubią się zmieniać. Jednak tym razem jestem wyjątkowo zadowolony z tego iż zaspałem bo dzięki temu  ten dzień był dla mnie jednym z najlepszych...

                        Mozolnie wlekłem się do góry doliny mimo że droga była lekka to czułem wczorajsze zmęczenie. Szedłem samotnie, tak jak lubię.  Kiedy już wyszedłem z lasu przed sobą zobaczyłem czerwony plecak. Nie przejąłem się tym -pomyślałem że zanim dojdę to będzie ta osoba już daleko z przodu. Jednak wydarzenia potoczyły się inaczej. Kiedy wyszedłem z za paproci na ławeczce siedziały cztery osoby więc jak to bywa według Górskich zwyczajów zagadałem. Już po chwili rozmowy znaleźliśmy wspólne tematy. Rozmawialiśmy tak długo aż zmarzliśmy wtedy już wspólnie postanowiliśmy iść dalej. Ci których spotkałem przyjechali z sosnowca i chodzą po górach co dwa tygodnie, kierowali się na halę Kondratową .



Szliśmy w stronę czerwonych wierchów a droga była urozmaicona żartami i wygłupami , czułem się świetnie. Na małołęczniaku układaliśmy kamienne kopce mając przy tym wiele zabawy  . Szliśmy bardzo powoli , zatrzymywaliśmy się  a to pogadać a to na zdjęcie więc pomału zaczynało się ściemniać . Droga prowadziła w gęstych chmurach które zasłaniały cały widok lecz dzięki temu nadawały nastrój tajemniczości i przygody. Było niewyobrażalnie cicho , tak cicho że jedyne co słyszałem gdy milkliśmy to własny oddech.
Ostatnie podejście -Kondratowa Kopa , Przemek i Radek którzy poszli przodem już tam na nas czekali. Gdy się odwróciłem żeby zobaczyć gdzie są moi towarzysze  osłupiałem z wrażenia , to co zobaczyłem poruszyło moim sercem . Chmury otworzyły się w trójkąt odsłaniając błękit nieba , w dole ocean białych chmur pokrywał wszystko aż po horyzont . Wystawały tylko nieliczne co wyższe szczyty. Daleko na horyzoncie widniała potężna piramida - Babia góra za którą niebo mieniło się kolorami różu , pomarańczu, purpury i fioletu , słońce już zaszło.
Trwało to chwile ale ile zostawiło po sobie tyle piękna w sercu i umyśle. Z kondrackiej przełęczy schodziliśmy już po ciemku. Schronisko było już blisko ale mimo to zatrzymaliśmy się aby coś zjeść. Przodem poszli Karina z Przemkiem . Ja z Krzyśkiem i Radkiem zostałem . Na dno doliny schodziliśmy śpiewając ile sił w gardłach. Przyświecał nam księżyc . W schronisku rozpoczęliśmy biesiadę od wina w butelkach po cisowiance . Alkohol szybko uderzył do zmęczonych głów . Postanowiliśmy w czwórkę spać na Dworze ale zanim to uczyniliśmy nastał czas zabawy śpiewów i tańców na stole przed budynkiem . Ktoś wymyślił zawody we wchodzeniu na dach po drabinie a gdy już byliśmy zmęczeni udaliśmy się do swoich śpiworów. Kiedy próbowałem zasnąć spojrzałem  w niebo . Świeciło nad nami miliony gwiazd na idealnie czarnym niebie . Zasnąłem szczęśliwy.


Dzień 3
W nocy zmarzłem więc przeniosłem się do środka . Obudziłem się około siódmej z bólem głowy i zawrotami. Biesiada dala o sobie znać. Pomału wróciliśmy do stanu urzywalności i przenieśliśmy się na ławkę przed schroniskiem przy której spędziliśmy kolejne pół dnia. Roko ciągle spał na werandzie zawinięty w śpiworze . Był piękny poranek

. Niestety dla Przemka bieganie w nocy na boso skończyło się chorobą . Nastał czas rozstania które ciężko mi przyszło . Każdy ruszył w swoim kierunku . Dziś robiłem część drogi której nie zrobiłem wczoraj czyli od Kondrackiej Przełęczy do murowańca. Szedłem spokojnie rozkoszując się wędrówką i widokami. Gdy schodziłem z Kasprowego po raz pierwszy ujrzałem Kozice
, były kilkanaście metrów od szlaku . Piękne zwierzęta . Dalej spotkałem ich całe stado. Gdy doszedłem do schroniska rozgościłem się i zacząłem analizować trasę dnia następnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz